Women's Retreat - Endicott, NY (text EN, PL)
Another women's retreat was organized by the Christ the Redeemer in Manville, NJ. On May 19-21, a group of 19 women went with Fr. Marcin Zubik to Endicott, NY to live the retreat there. This time, five of them, who participated in the same retreat a year ago, preached catechesis and shared the experience of God in their lives. Here is a testimony from one of the participants:
On Friday morning May 19th, my raw, desperately needing to be remodeled house seemed like a place I wanted to run away from. I wanted my kids to be quiet and I was happy when I did not have to see my husband at all.
That very morning I was picked up by my sister in law to participate in a three-day retreat for women, organized by her Parish “Christ the Redeemer” in Manville, NJ. She was the one who convinced me to go. I figured this would be a great opportunity to get away from it all. But also, somewhere deep in my heart I felt this was more than just an “opportunity” … it felt more like a calling.
Took us a little over two hours to get there but when we arrived, I fell in love with the place instantly. It was so peaceful and tranquil. One of those rare places where you can still see mostly undisturbed natural beauty. Later that day we got to stroll around the picturesque woods and fields, enjoying the stunning landscape from one of the benches set on the hills and near the edge of the pond.
While I can’t really share the details of the program and what we did, I can’t resist the impulse to pass along some of the feelings I felt.
During the time spent with Father Martin and eighteen other women in the group I laughed, cried and was inspired. I found healing in addressing and talking about the issues discussed during our meetings, prayers and catechesis. I could relate and find comfort in knowing I am not alone in what I am going through.
Perhaps, the most poignant moment came on Saturday May 20th when beaming through my tears I came face to face with my deepest iniquity and felt reborn. I have never felt so humbled or overwhelmed with gratitude in my entire life. The breadth and depth of this retreat underscored the importance of emphasis on the fact that I truly did not know Jesus Christ my God and His love for me. I am thankful I listened to my sister in law and ultimately to God’s calling. Perhaps, God decided it was time for me to really get to know Him?
I realize, until now, I had not lived. I was dead. But my life with all its sufferings, mistakes, sins and regrets makes sense. It was worth the journey.
I am sure I will fail and fall again; my journey is not over yet. But one thing is unquestionable; I will not labor under any miscomprehension again because there is only one direction in which we are all meant to go, and it starts, and ends with Jesus Christ our Lord.
Monday morning May 22nd, was the most beautiful rainy morning I have ever seen. Voices of my children were the most amazing voices I have ever heard. My husband looked more handsome than ever before. (He really does have a nice smile.) My house which needs a lot of work, with kitchen floor that needs to get replaced and walls that need to be painted, not to mention all the furniture that needs to be purchased, seemed the coziest place on earth.
PL
Kolejne rekolekcje dla kobiet zorganizowała parafia Chrystusa Odkupiciela w Manville, NJ w USA. W dniach 19-21 maja grupa 19 kobiet wyjechała razem z o. Marcinem Zubikiem do Endicott, NY, by tam przeżyć swe skupienie. Tym razem już pięć z nich, które rok temu uczestniczyły w podobnym wyjeździe, głosiło katechezy i dzieliło się doświadczeniem Boga w swoim życiu.
Oto świadectwo jednej z uczestniczek:
Moja decyzja o uczestnictwie w rekolekcjach była podjęta pod wpływem impulsu i namowy siostry. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Miałam nadzieję na ciekawe konferencje i trochę odpoczynku, na oderwanie się od dnia codziennego. Wyjazd zapowiadał się bardzo interesująco i choć po drodze do jego realizacji miałam kilka problemów i wątpliwości to jednak wszystko wskazywało na to, że powinnam tam pojechać. I pojechałam....a to, czego doświadczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania i żeby to wyjaśnić muszę napisać kilka słów o sobie.
Pochodzę z rodziny katolickiej, uczęszczałam na religię i do kościoła, ale mimo to, przez większość mojego życia miałam takie dziwne uczucie głodu Boga i choć zawsze Go czułam w pobliżu to jednak nigdy w moim sercu. To uczucie potęgowało ogromną pustkę w moim wnętrzu, która narastała i stawała się nie do wytrzymania.
Postanowiłam się modlić o wparcie, aby Bóg poprowadził mnie przez życie, wskazał drogę, bo byłam bardzo zagubiona i choć jeszcze wtedy nie rozumiałam dlaczego, gdzieś w głębi duszy czułam, że Bóg jest odpowiedzią na wszystko. Długo to nie trwało, kiedy usłyszałam odpowiedź na moje modlitwy a były nimi ogłoszenia dotyczące zapisu na trzy dniowe rekolekcje.
Rekolekcje były niesamowite, wypełnione modlitwą i katechezami, które były ciekawe, pouczajace, a zarazem bardzo poruszające a cały ich przebieg zaplanowany i przemyślany od początku aż do końca. Nie pamietam, kiedy ostatni raz modliłam się z taka radością i przyjemnością.
W trakcie tych rekolekcji stało się coś cudownego, bo nagle odkryłam zupełnie inne oblicze Boga, inne od tego, które znałam przez całe życie. Boga przepełnionego bezgraniczną miłością, Boga który wydał swojego syna na śmierć w niewyobrażalnych męczarniach żeby nas zbawić i kiedy zrozumiałam co on dla mnie uczynił nie mogłam przestać płakać.
Płakałam z wdzięczności za dar odkupienia, z żalu i wstydu za własne grzechy a także ze wzruszenia, że jest ktoś, kto kocha mnie taką piękną bezwarunkową i bezgraniczną miłością, że pomimo tych moich wszystkich słabości, powtarzających się do znudzenia upadków i potknięć, On tam jest i zawsze wyciąga do mnie rękę, kocha mnie taką niedoskonałą, jaką jestem.
Nie pamietam, kiedy ostatnio wylałam tyle łez, ale były to bardzo oczyszczające łzy, które sprawiły że chciałam stać się lepszym człowiekiem, żeby więcej Go nie ranić i żeby otworzyć się na Jego łaskę i miłość. Moje mocne postanowienie poprawy zaczęłam od przystąpienia do Spowiedzi Świętej, której unikałam przez ponad 20 lat. Muszę przyznać, że po takim długim czasie kosztowało mnie to sporo wysiłku i silnej woli. W głowie i sercu miałam wiele lęków, ale wiedziałam, że muszę to zrobić dla siebie i z pomocą przyszła modlitwa. Po spowiedzi wyszłam z kapliczki cała zapłakana z czerwonymi od płaczu oczami, ale przede wszystkim wyszłam jako zupełnie inny człowiek. Cały ciężar, który dźwigałam na piersi od bardzo dawna zniknął a moja pustka w środku została wypełniona niesamowitym ciepłem, ogromnym poczuciem dobroci i co najważniejsze miłością Bożą, którą wreszcie czuję w sercu i którą mogę się dzielić z każdym kto stanie na mojej drodze.